x

x

czwartek, 16 marca 2017

Konflikt wewnętrzny

Unknown

Kiedy coś idzie nie tak, my ludzie, bardzo lubimy się oszukiwać. A jeszcze większą radość sprawia nam, kiedy możemy coś zwalić na innych.

Przecież to takie oczywiste – narzekać na innych, czasy w których żyjemy, rząd który nic nie ogarnia i podatki, które wpędzają do grobu. Kiedy coś idzie nie tak pierwsi jesteśmy w stanie znaleźć winnych i z całą pewnością nie zaczynamy od siebie. Jesteśmy aroganccy, pozbawieni pokory i przemądrzali. Pełni stereotypów, uprzedzeni i… podatni na manipulację. Dodatkowo, jako Polacy, standardowo prędzej się wszyscy pozarzynamy niż dojdziemy do porozumienia. Bo po co właściwie? Ostatecznie, „moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!”, sprawdzone info.

I w ten oto sposób każdy rzuca pierwszy kamień i jest w stanie do końca walczyć z wrogiem, nawet z pomocą ostatniej deski ratunku. Z wrogiem, który powinien być przyjacielem.


Mój konflikt wewnętrzny jest naprawdę spory, bo przecież od lat nie zdradzam własnych poglądów politycznych. Jestem na tyle świadoma, aby wiedzieć, że jeden fałszywy ruch, a można sobie na zawsze strzelić w kolano. Jednak kiedy myślę o korkach na autostradzie, to nachodzi mnie taka myśl, że skoro większości się nie chce albo nie ma odwagi samodzielnie myśleć, to czy na pewno nie utkniemy na drodze o ósmej rano, gdy akurat było Boże Narodzenie, a w radio falę powrotów zapowiadano na trzecią popołudniu?

Historia lubi się powtarzać, a my jej nie lubimy. No chyba, że przychodzi nam kultywować zrywy narodowowyzwoleńcze i nieodpartą polską fantazję. Nie ma w tym nic złego, do tego akurat się przyznaję – kiedy mam gorsze dni słucham patriotycznych piosenek i zadaję sobie pytanie czy o taką Polskę nasi przodkowie walczyli. I to nie od wczoraj ani od zeszłego roku. Nie widzę jednak siebie na manifach, nie lubię tłumów na ulicach. A już nade wszystko nie lubię podziałów tam, gdzie powinna być siła.


Kocham mój kraj, jestem patriotką, ale nie potrafię zgodzić się na to, abym nie mogła mieć własnego zdania. Żebym nie mogła wyrazić siebie, żyć ze sobą w zgodzie, tylko dlatego, że to się nie wpisuje w system, że według innych sama sobie przeczę. Nie mogę kochać swojego kraju nade wszystko i nie być nacjonalistką. Chociaż może najprościej i najwłaściwiej byłoby już stanąć przy tych garach i do końca życia nie odrobić lekcji. Jednak gdyby to było u nas takie proste nieważna byłaby Jadwiga, Maria, kolejna Maria, no i Inka. A to tylko kilka przypadkowych kobiet. No i za rok minie sto lat odkąd mamy prawa wyborcze.

Żadna ze mnie feministka, chociaż może trochę, ostatecznie zdałam z tego maturę. Zawsze byłam silna, jednak w niezależności stawiam dopiero swoje pierwsze kroki. W końcu najważniejsze, to odnaleźć w tym wszystkim siebie.

Daleko mi jednak do radykalizmów na każdej życiowej płaszczyźnie. Dawno temu ktoś nauczył mnie, żeby nigdy nie rezygnować z czynnego prawa wyborczego, a jednak rzeczywistość nie jest taka prosta. Bo są drzwi, których nigdy nie powinno się otwierać i puszki, których nie powinno się nawet dotykać.


Unknown / Author & Editor

Niespokojna dusza. Artystka. Pisarka. Poetka. Felietonistka. Siostra. Córka. Niepoprawna marzycielka. Follow my blog with Bloglovin

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Cały świat wypełniony jest przez różne rodzaje energii. Dlatego uważam, że jednym z najważniejszych elementów życia jest przekazywanie innym pozytywnych wibracji, a także czerpanie odpowiedniej energii z zewnątrz. Traktuję bardzo poważnie swój rozwój osobisty, dlatego konsekwentnie podążam do celu wyznaczoną przez siebie ścieżką. Nie ma rzeczy niemożliwych - trzeba tylko chcieć.

Copyrights @ 2017 pannaWsieci | Credits Blogger Templates and Gooyaabi Templates | Customized C.